Sidor som bilder
PDF
ePub

Miał jednak Naruszewicz niejedno czego mógłby mu slusznie zazdrościć dzisiejszy polski historyk. Polska za jego czasów miała byt polityczny a rządził nią król światły i jeden z najgorliwszych wspieraczy nauk. W rozległych ziemiach Polski mnóstwo było bibliotek, a między temi sławna biblioteka Zaluskich nietknięta jeszcze ręką zaborcy. Biskupowi na rozkaz królewski historyę narodu piszącemu wszystko to stało otworem, i wszędy tak po publicznych jak i prywatnych xiążnicach na skinienie jego odpisywały się i gromadziły najrzadsze pomniki dziejowe kosztem królewskim. Przy takiej zewnątrz pomocy, a nadzwyczajnie trzeźwym rozsądku którego ogrom erudycyi ztępić nie zdołał, i którym podziśdzień nad zapaśnikami swymi góruje, dokonał szczęśliwie dzieła, które jak było wówczas jedyne w swoim rodzaju na całej przestrzeni zamieszkanej przez Słowian, tak też sprawiedliwe odbierało ze wszech stron uwielbienie. Na wzórto jego zażądali mieć historyę rozległego swojego państwa carowie rosyjscy, a Karamzyn uczył się języka polskiego aby mógł czytać Naruszewicza. Ale obok poklasków i pochwał jakie tak to dzieło, jak i powinowate mu dzieło Tadeusza Czackiego budziło i budzi dotychczas, znalazł uznanie swoje w narodzie i głos ostrzegający: że Naruszewicz i Czacki nadużywają poważnego słowa świadectwo, stosując je częstokroć do pisarzów o dwieście i więcej lat poźniejszych.

Upadek Polski zadal cios historycznym poszukiwaniom. Mnóstwo pomników źródłowych zostało wywiezionych za granice lub zatraconych. Trzeba było tej nadzwyczajnej sprężystości ducha jaką naród nasz w ciągu nieszczęść swoich rozwija, aby mimo tych klęsk w latach następnych nietylko rozszerzyć prace które Naruszewicz rozpoczął, ale nadto rzucić niektóre zarysy do przyszłej, świetniejszej dziejów budowy. Uczeńsi zawiązawszy się w towarzystwo przyjacioł nauk warszawskie, ratowali to co uratować było można. Członek tego towarzystwa Tadeusz Czacki zbadał w uczonem dziele o prawach litewskich i polskich najważniejszą część dziejów i zapowiedział wydanie Gawła kroniki,

przez siebie w rękopismie nienadwerężonym odszukanej. Przyrzeczenie to ziścił w lat dwadzieścia poźniej Jan Wincenty Bandtkie. Wielu innych członków dopełniało historyę polską przez Naruszewicza zaczętą, panowaniami pojedynczych królów, a Wawrzyniec Surowiecki zajął się zbadaniem pierwszego okresu naszych dziejów, pominionego najpierw przez Naruszewicza, a w rękopismach pośmiertnych skreślonego dorywczo. Długoletnia ta praca, z rozległą erudycyą i w sposób naukowy przeprowadzona, zwróciła na się uwagę uczonego Czecha P. J. Szafarzyka który też ją w przerobieniu niemieckim ogłosil; i dała mu popęd do przedsięwzięcia rozleglejszych jeszcze badań na tem polu złożonych w dziele Slowanske starožitnosti.

Odmienny charakter noszą w tym okresie prace Lelewela. Przejęty wysokiem wyobrażeniem o powołaniu historyka, czuł on najlepiej niedostatki dzieła Naruszewiczowego: nietyle więc wkładał usiłowania swoje w dopełnianie zaczętej przez tamtego historyi, jak raczej w to aby same źródła dziejów polskich wykryć, wyjaśnić i zrobić dostępnemi dla powszechnego użytku. Zwracał tedy bezustannie uwagę narodu to na najdawniejsze roczniki polskie po różnych rękopismach znajdujące się, to na ruskie latopisy, zasobne w materyal do dziejów Polski, a przez Naruszewicza prawie nietknięte, to na niedrukowane dotąd kroniki; jegoto przynaglenia spowodowały ostatecznie towarzystwo do wydania kroniki Gawła po dwudziestoletniem ociąganiu się. Gdyby większość członków towarzystwa przyjacioł nauk wychodziła była z tej zasady, towarzystwa w którego ręce każdy rodak rad powierzał dziejowe pomniki, a jako opieką trzech monarchów zaszczyconemu ledwie jaki rękopism czyło z Petersburga, czy z Królewca, czy z Wiednia nie mógł być dla naukowego użytku dostawiony; mielibyśmy dziś mniej wprawdzie o panowanie jednego lub drugiego z naszych królów, co wszakże nie byłoby stratą nie do wynagrodzenia; aleby były uratowane dla narodu najcenniejsze źródła polskiej historyi które dziś rozpierzchnione i oku Polaka po większej części niedostępne

butwicją. Towarzystwo nietylko że się tem nie zajęło, ale i własne niektóre rękopisma jakoto: najstarszy kodex kroniki Wincentego i kodex kroniki Miorsza powierzyło do wydania człowiekowi który wyobrażenia nie miał o tem jak takie pomniki drukować się powinny. Ogłaszał Lelewel od czasu do czasu postrzeżenia swoje we względzie narodowych dziejów, rozświecając w nich rozmaite pytania na podstawie zeznań spółczesnych; mnóstwo takich rozprawek i rozpraw rozrzucone było po pismach peryodycznych; część ich pokazała się nawet w języku niemieckim, tłómaczona przez Lindego, a Ryszard Röppel układając w naszych czasach rozsądnie i umiejętnie polską historyę miał już pod ręką niejedną wyśmienitą pracę przygotowawczą, na jakich Naruszewiczowi całkiem zbywało.

Jedną z najwczesniejszych prac Lelewela są uwagi nad Mateuszem herbu Cholewa, w których text kroniki Wincentowej roztrząsając, rozróżnił trafnie Mateusza od Wincentego i charakter obu tych kronikarzy z bystrością nakreślił; atoli nie odgad tego co za dzieje xięga pierwsza tej kroniki zawiera. Wynik poszukiwań autora na tem polu, i wynik poszukiwań jego na polu dziejów powszechnych uzyskany, stanęły w dziwnem do siebie przeciwieństwie. Jan Krysztof Gatterer, jeden z bystrzejszych badaczy historycznych, rozpatrując się w dziejach starożytnych i nowożytnych, powiedział w końcu zeszłego wieku, że Słowianie sato starożytni Getowie. Rozprawa którą w tej mierze ogłosił zostawia zapewne w jednym lub drugim względzie niemało jeszcze do życzenia, z temwszystkiem dla historyków bezpośrednio ze źródłami słowiańskiemi obeznanych rzucony został pomysł nader plodny w następstwa. Mniemanie Gatterera trafiło do przekonania Lelewela: już w dziejach starożytnych wydanych w Wilnie roku 1818 poświęca on szczególniejszą baczność ludom getyckim, i ogółowy obraz ich czynów śmiałemi pociągami nakreśla. Badania Surowieckiego i Szafarzyka, któryto ostatni Słowian ze wszystkimi niemal ludami europejskimi bratając, od Getów wyraźnie odcina, nie zachwiały w niczem

przekonania Lelewela i w najnowszych dziełach swoich powiada on iż ma Słowian za jeden i ten sam lud ze starożytnymi Getami i Dakami'. Myśl którą powziął Gatterer z samego rozważania dziejów powszechnych, ma nierównie wyraźniejszą podstawę w źródłach słowiańskich: nasz Mateusz i Wincenty zwany Kadłubkiem podali w pierwszej xiędze swojej kroniki cały szereg królów getyckich, i główniejsze zdarzenia z dziejów tego narodu jako wstęp do dziejów polskich położyli. Przed nimi na lat sto z górą podal to samo w swojej kronice Miorsz zwany mylnie Dzirswą, powiadając wyraźnie że pierwszy z tych królów panować zaczął za czasów perskiego Aswera (Artaxerxesa Memnona) na czterysta lat przed Chrystusem, a ostatni z nich panował w pierwszym po Chrystusie wieku, pamiętając jeszcze czasy Nerona oraz Piotra i Pawła męczeństwo. Te kroniki roztrząsając Lelewel, zapoznaje zupełnie co to są za dzieje które się w pierwszej xiędze zawierają, i stara się wszelkiemi sposobami przenieść wymienione tam zdarzenia z wieków przedchrystusowych w poźniejsze pochrystusowe wieki: szuka więc w Alexandrze macedońskim, Alexandra trybuna, lub też prefekta rzymskiego, którzy w VI po Chr. wieku ze Słowianami walczyli, a nie znalazłszy podobieństwa wykręca tegoż Alexandra na chagana Obrzynów. W kochanku Wandy wypatruje królika Warnów 3. W Leszku I każe nam widzieć Samona, a w Leszku III Ermanaryka któremu, jak powiada, i Sławacy podlegali 5. Tak dziwaczny wykład prowadził prosto do wniosku że Mateusz pierwszą swą xięgę układał tylko na żart i drwiny, i ten wniosek wyczytujemy istotnie w nowem owej rozprawy wydaniu 6. Trudnoby było wytłómaczyć sobie taką sprzeczność u autora, zna

1) Hist. de Pologne. Paris et Lille 1844. I. str. 12.

2) Uwagi nad Mat. rozd. 28. 33.

3) Tamże r. 24.

4) Tamże r. 30.

5) Tamże r. 40.

Polska śr. wiek. I. str. 176. 304. 305.

[ocr errors]

nego równie z bystrości w poszukiwaniach jak i z rozległej nauki, gdyby nie ta okoliczność że główne studya jego nad Mateuszem są z roku 1808, a wynik poszukiwań jego na polu dziejów powszechnych zdaje się należeć do czasu nierównie poźniejszego. Jakoż jego dzieje starożytne pokazały się dopiero w roku 1818.

Chcącemu dziś pisać dzieje narodu polskiego któreby niebyły powtórzeniem cudzych dzieł, ale powieścią własną na sumiennem zbadaniu świadectw i trafnych kombinacyach opartą, a przedstawiającą życie narodu jako ruchomy obraz ciągłych przyczyn i następstw, na większy rozmiar wypracowany i zamożny w wielostronne widoki, jest rzeczą niezbędną podciągnąć pod nowe roztrząśnienie źródła tych dziejów, a przedewszystkiem te które sam wywód czyli początki narodu obejmują. Praca ta sama z siebie mozolna, tem mozolniejsza jest u nas gdzie tyle jeszcze pomników źródłowych w rękopismach ukrywa się, a ledwie jeden kronikarz wydany jest krytycznie. Wstępna ta praca potrzebuje zazwyczaj wielu lat i niemałych natężeń, jeśli choć w części ma odpowiedzieć zamierzonemu celowi: cokolwiek bowiem zawierać się ma w samem wyłuszczeniu dziejów, to wszystko musi w niej mieć swoją podstawę, a ta skoro jest chybiona, skutki tego chybienia muszą być w całem dziele widoczne.

Od wielu lat zajmowałem się rozpoznaniem źródeł do dziejów Polski. Z drukowanych kronik szedłem do rękopismów, bacząc pilnie na zachodzące między niemi różnice. Brak w bliskości biblioteki, w którejby źródła do naszych dziejów początkowych w znaczniejszej przynajmniej ilości były zgromadzone, mocno mi się czuć dawał, stawiając nieprzezwyciężone moim poszukiwaniom przeszkody. Przedsiębrać dalsze w tym celu podróże nie pozwalały mi środki, a przez bardzo długi przeciąg czasu nawet mi ich robić było niewolno. Wypadało ograniczyć się na samej korespondencyi. Lata upływały nim od przełożonego tej lub owej biblioteki lub mającego łatwy wstęp do niej

« FöregåendeFortsätt »